Wydarzenia z polskich ulic, które miały miejsce jesienią 2020 roku, ukazały nam jednoznacznie, jak drażliwym i delikatnym tematem jest dla Polaków aborcja. Społeczeństwo wyszło na ulice na prawdziwie bezprecedensową skalę, nawet jak na standardy okresu stabilizacji, nie mówiąc już o obecnym stanie klęski i wielkiego zagrożenia pandemicznego. Głośne i radykalne protesty zmuszają w zasadzie do zastanowienia, kto w tym konflikcie właściwie ma rację i czy ktoś w ogóle może mieć rację w konflikcie o naturze światopoglądowej, rozpętanym w w okresie największej liczby miesięcznych zgonów, niespotykanej w zasadzie od dziesięcioleci.
Za i przeciw
W polskim systemie prawnym przeforsowano w latach dziewięćdziesiątych prawo aborcyjne, które zwykło się nazywać kompromisem. Trudno jednak nie stwierdzić, że taka nazwa była trochę na wyrost – przy założeniu, że nakaz aborcji jest odchyleniem rozwiązań systemowych maksymalnie w lewo, a całkowity zakaz maksymalnie w prawo, zakaz aborcji poza przypadkami gwałtu i wad letalnych jest tak naprawdę rozwiązaniem, które satysfakcjonować może tylko jedną stronę konfliktu. Porównując dalej, bardziej na lewo byłaby aborcja na życzenie do ostatniego dnia ciąży, a bardziej w prawo wspomniany już zakaz z wyjątkami. Wychodzi więc na to, że prawdziwym kompromisem i spotkaniem się na środku oczekiwań byłaby aborcja na życzenie do dwunastego tygodnia ciąży.
Nie jest oczywiście tak, że można wprowadzić zmiany, które zadowolą wszystkich – aborcja jest tak skomplikowanym etycznie zagadnieniem, że ktoś zawsze będzie się czuł poszkodowany przez prawo ustanowione przez państwo. Z jednej strony część ludzi chce bronić życia, ale z drugiej, czy naprawdę można bronić życia w państwie, które rodziców osób niepełnosprawnych zmusza do biedowania i poświęcania dosłownie całej swojej egzystencji dla chorego dziecka? Rodzice, którzy decydują się tak żyć, są oczywiście niezwykle szlachetni i zasługują na szacunek – jeśli jednak wymaga się od człowieka takich poświęceń, to śmiało można powiedzieć, że jest to nieludzkie. Po drugiej stronie stoją natomiast zwolennicy wyboru w kwestii aborcji, którzy jednak chętnie szafują określeniami typu „aborcja jest okej” i podważają to, że płód jest człowiekiem – taka dyskusja z wiadomych względów jest niepoważna dla osoby przeciwnej aborcji, ba, trudno sobie wyobrazić przyszłego rodzica, który dopiero po wykształceniu się u płodu jakichś konkretnych organów zaczyna ten płód postrzegać jako swoje dziecko. Tak nie jest – dziecko, którego chcemy i na które oczekujemy, jest dla nas człowiekiem w zasadzie od pierwszego dnia ciąży.
Konsensus
Biorąc zatem pod uwagę, że obie strony konfliktu mają swoje niezaprzeczalne racje, ale też ewidentne gafy w stosowanej retoryce, stwierdzić z całkowitą pewnością można jedynie to, że rozpętanie swoistego kryzysu aborcyjnego w środku pandemii jest bardzo nieodpowiedzialnym zachowaniem. Forsowanie restrykcyjnych zmian światopoglądowych w momencie, kiedy ludzie umierają na skalę niespotykaną w zasadzie od drugiej wojny światowej, kiedy przedsiębiorstwa bankrutują jedno po drugim, jest po prostu okrutne i nie przystoi ludziom, którzy mienią się obrońcami życia. Wystarczy zresztą odwrócić tę sytuację, by ukazać skalę patologii – wyobraźmy sobie, że lewicowy rząd wykorzystuje pandemię do wprowadzenia aborcji na życzenie do ostatnich miesięcy ciąży, mimo że zdecydowana większość społeczeństwa ma poglądy konserwatywne i wyraźnie opowiada się za aborcją jedynie w najcięższych przypadkach. Zmiany tego typu są fundamentalne i kontrowersyjne i jeśli ktokolwiek życzyłby sobie zmian w ustalonym, tak zwanym kompromisie, który i tak był już mocno odchylony na prawo, to powinien te zmiany postulować i dyskutować o nich w okresie stabilizacji politycznej.
Aborcja nie jest zjawiskiem, które zniknie z powierzchni ziemi wraz z umocowaniem odpowiednich zapisów w naszym systemie prawnym – wręcz przeciwnie, jest zjawiskiem przykrym, ale w pewnych warunkach wręcz nieodzownym dla osób, dla których sprowadzanie dziecka na świat tylko po to, by mogło na tym świecie od razu umrzeć w wielkich mękach, nie nosi w sobie znamion jakiejkolwiek łaski. Prawdziwa walka z aborcją nie polega na narzucaniu odgórnych zakazów, które najczęściej dotyczą osób z najbiedniejszych warstw społecznych, których nie stać jest na wyjazd za granicę, lecz na konsekwentnej edukacji i organizowaniu finansowania i udogodnień dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. Dopóki więc politycy będą rzucać buńczucznymi hasłami o potrzebie obrony życia, a jednocześnie nie będą dostrzegać dramatu rodziców osób niepełnosprawnych i dopóki inni politycy tak chętnie będą deprecjonować wartość życia ludzkiego, dopóty wszyscy pozostaną jedynie populistami żerującymi na cudzym nieszczęściu, którzy zaoferować społeczeństwu mogą jedynie zaostrzenie konfliktu, a nie faktyczne, sensowne rozwiązania.